KYSIL CZY KISIEL
Tygodnik Powszechny, 27.VII.1986
JERZY JASTRZĘBOWSKI
Dla nas był Adamem Kisielem, wojewodą kijowskim. Dla Ukraińców to Adam Hryhorowicz Kysil. Polska opinia, ukształtowana sienkiewiczowskim opisem (z którego wykładnią historii pogranicza ostro niegdyś polemizował Olgierd Górka), zna Kisiela jako lękliwego ugodowca, swą skłonnością do kompromisu pośrednio odpowiedzialnego za niestłumienie w porę „buntu kozackiej czerni”. Ukraińcy, a również historycy rosyjscy, częściej widzą w nim zdrajcę, prawosławnego Rusina, który szedł na pasku polsko-litewskiej katolickiej Rzeczypospolitej. Lecz najwybitniejszy XX-wieczny historyk ukrainy, Mychajło Hruszewśkij, nazywa Kisiela „filarem pokojowej polityki, do końca pozostającym obrońcą zasady kompromisu”. Więc kim był naprawdę?
Adam Kisiel do niedawna nie miał szczęścia do biografów, którzy chcieliby i umieli sięgnąć jednocześnie w głąb epoki (Kisiel żył w latach 1600-1653) i ukazać jego postać w pełnym kontekście historycznym. Lukę tę wypełnia książka amerykańskiego historyka z rodu ukraińskiego, Franka E. Sysyna [Between Poland and the Ukraine, The Dilemma of Adam Kysil, 1600-1653, Harvard University Press, Cambride. Mass.].
#
Adam Kisiel pochodził z rodu ruskich bojarów, których obecność na Wołyniu jest udokumento- wana od XV wieku. W momencie narodzin Adama w 1600 roku ojciec jego zaliczał się do średniej, lecz bardzo wpływowej szlachty. Do warstwy magnackiej Adam wszedł dopiero w wieku męskim w wyniku wyjątkowo wówczas sprzyjającej koniunktury politycznej na Ukrainie, za sprawą swych talentów dyplomatycznych jak też łask króla Władysława.
Niewiele wiadomo o jego wczesnej młodości. Kształcony w Akademii Zamojskiej, ukończył pobieranie nauk już w wieku 17 lat i wszedł do służby wojskowej jako towarzysz w chorągwi husarskiej swego współplemieńca, księcia Jerzego Zasławskiego. W 1618 roku brał udział w wyprawie moskiewskiej, w 1620 r. cudem uniknął niewoli tureckiej pod Cecorą, w 1621 r. odzna-czył się w zwycięskiej bitwie pod Chocimiem.
Prymicje wojenne Kisiela przypadły na okres działalności najwybitniejszych do czasu Jana Sobieskiego wodzów Rzeczypospolitej: hetmanów wielkich koronnych Stanisława Żółkiewskiego i Stanisława Koniecpolskiego, litewskiego – Jana Karola Chodkiewicza i zaporoskiego – Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego.
Zaślubiając córkę Filona Hulkiewicza-Hlibowskiego, Adam Kisiel wszedł w szeregi możnych województwa kijowskiego. Fortunę magnacką zgromadził w latach trzydziestych owego stulecia dzięki nadaniom królewskim na Czernihowszczyźnie, wydartej Moskwie w 1618 r. Dziesięć lat później był już w stanie oferować ogromną wówczas sumę dwustu tysięcy złotych polskich za czarnobylskie dobra Sapiehów.
Ogromny krok w karierze politycznej zrobił Kisiel w okresie elekcji królewicza Władysława w 1632 roku. Publicznie wyrzekłszy się obrządku unickiego na rzecz prawosławia, stał się jednym z głównych animatorów kampanii zakończonej ponownym zalegalizowaniem hierarchii prawo-sławnej, która od czasu Unii Brzeskiej 1596 r. pozbawiona była osobowości prawnej w Rzeczy-pospolitej. Za sprawą nowego metropolity kijowskiego Mohyły Kisiel zyskał wówczas przemożny wpływ na postawę szlachty prawosławnej na ogromnych wschodnich połaciach państwa.
Był to czas silnego zderzenia między konfrontacyjnym katolicyzmem a dynamicznie odradza-jącym się prawosławiem na Ukrainie. Gdy w zachodniej Europie odbywały się szaleństwa wojny trzydziestoletniej, kwestia „katolik, unita czy prawosławny” była nie tyle kwestią wiary, co opcją ideologiczną, a na Ukrainie – jak już wkrótce miało się okazać – również wyborem politycznym.
Historycy tego okresu zwykle koncentrują swą uwagę na niepowodzeniach wysiłków mediacyj-nych Kisiela w czasie powstania Chmielnickiego, czyli w okresie, gdy Kisiel był już epigonem idei polsko-ukraińskiego kompromisu. Lecz jakże wspaniale znalazł się on w tej samej roli w latach 1633-1634, gdy, działając niemalże w pojedynkę, zdołał całą armię zaporoską odwieść od planów rebelii antypolskiej, nakłonić do uznania nowego metropolity, wreszcie pchnąć Kozaków na odsiecz obleganego Smoleńska. Wynikiem tego sukcesu był pokój polanowski, najwyższy – a zarazem ostatni! – punkt mocarstwowej pozycji Rzeczypospolitej.
Problem kozacki stanowił jeden z najważniejszych wątków politycznej działalności Adama Kisiela. Chwała autorowi książki za to, że przy okazji wyjaśnia w sposób klarowny (nawet dla zachodniego czytelnika) pochodzenie i stratyfikację społeczną tej wyjątkowej w Europie społeczności. Kilkanaście lat zeszło Kisielowi na próbach pacyfikacji społeczności zaporoskiej, burzącej się przeciw polskim starostom, protestującej przeciw ciągłym zaległościom w opłacaniu Kozaków regestrowych i wciąż gotowej do szykowania łupieżczych wypraw przeciw Turcji.
W trakcie tej działalności Kisiel został królewskim komisarzem do spraw Zaporoża i miał już nadzieję, że będzie mianowany hetmanem zaporoskim. Tragiczny rezultat rebelii kozackiej lat 1637-1638 położył kres tym nadziejom i, być może, przekreślił na wieki szanse zbratania Polaków z Ukraińcami.
Jak często w historii, pretekst był nieproporcjonalny do rozmiarów tragedii. Kozacy żądali zwrotu swych dział, zabranych przez armię polską w trakcie uśmierzania wcześniejszego buntu na Zaporożu. Gdy hetman Stanisław Koniecpolski odrzucił żądanie, Kozacy pod przywództwem Pawluka (Pawła Buta) podnieśli kolejny bunt na wielką skalę. Był to ostatni już pomruk przed wielką burzą lat 1648-1654.
Również ten bunt utopiono we krwi. Kozacka armia została pobita na głowę pod Kumejkami, a szubienice Kijowa ugięły się pod ciężarem ciał wieszanych w publicznych egzekucjach. Kisiel egzekucjom był przeciwny, lecz w bitwie udział brał. Gdy resztki kozackiej armii, dognane przez Polaków pod Borowicą, poddały się, wydając Pawluka w ręce zwycięzców, Kisiel obiecał wszyst-kim, włącznie z Pawlukiem, darowanie życia. Przysięgę odbierał sam Kisiel. Wśród podpisów na dokumencie widnieje nazwisko pisarza zaporoskiego, Bohdana Chmielnickiego. Jeszcze był nie-znany, lecz jego czas nadchodził.
Zwycięzcy – niestety – nie okazali miłosierdzia. Hetman Koniecpolski narzucił pokonanym drakoński reżim stanu wojennego, a Pawluk został publicznie ścięty i poćwiartowany na warszaw-skim Starym Mieście podczas sejmu 1638 roku.
Rządy terroru wystarczyły – dokładnie na dziesięć lat. Gdy gniew kozacki wybuchł ponownie, już nie o artylerię szło i nie o zaległy żołd. Sytuacja już była jakościowo inna. Na całe stulecia „nienawiść wrosła w serca i zatruł krew pobratymczą”.
#
Gorączkowy okres „kozackiej” działalności Adama Kisiela przypadł na lata 1648-1651. Jego misterna dyplomacja ostatecznie legła w gruzach. Rozwiała się też magnacka fortuna na utraconej Czernihowszczyźnie. Ten okres działalności jest dość dobrze znany. Mniej znane są inne aspekty jego wcześniejszych poczynań, które autor książki grupuje temtycznie w sposób następujący: Kisiel adążenia szlchty prawosławnej; Kisiel w kontekście konfliktu unicko-prawosławnego; Kisiel jako orator i polityk sejmowy; Kisiel jako dowódca i dyplomata w konflikcie z Moskwą,
Postać Adama Kisiela nabiera głębi dzięki wszechstronnemu naświetleniu problemów tej epoki, która okazała się jakże brzemienna w dalekosiężne skutki dla obu narodów. Autor celnie chwyta ten punkt w jednym zdaniu: „Pochylając się nad postacią, która najdotkliwiej borykała się z dylematem stosunków polsko-ukraińskich, winniśmy zyskać wiedzę co do szerokiego wachlarza działań i poglądów jego współczesnych, spośród których wielu nie dostrzegało zgoła żadnego dylematu.”
Podstawową kwestią nie dostrzeganego przez współczesnych dylematu okazały się – jak wiemy to po upływie stuleci – stosunki z lekceważoną dotychczas Moskwą. Kisiel doceniał potęgę mos-kiewską, budzącą się z odrętwienia ‚wielkiej smuty’. Mimo iż wyszedł obronną ręką z konfrontacji z armią moskiewską na odcinku Czernihowa w zwycięskiej kampanii lat 1633-1634, skłonny był zawsze zasiąść do stołu rokowań i negocjować. Słusznie też uważany był za najtęższego w Rzeczy-pospolitej znawcę spraw moskiewskich.
Spory graniczne z Moskwą ciągnęły się latami. Jeszcze w sierpniu 1947 r. Adam Kisiel posłował do stolicy carów m. in. aby negocjować korektę przebiegu granicy.
Ciężki to był kawałek chleba – negocjacje z dyplomacją carską. Świadczy o tym zachowany do dziś i zamieszczony przez Sysyna opis przebiegu misji Kisiela. W mowie przed tronem carskim poseł Rzeczypospolitej, orator i erudyta, „porównał Rzeczpospolitą i Moskwę do cedrów Libanu, jako do państw bliźniaczych rosnących z jednego korzenia za sprawą ręki Boskiej. Cytował histo-ryków rzymskich i greckich, a dla udowodnienia swojej tezy mówił, iż jednym i jednolitym językiem słowiańskim posługuje się (lud prawosławny – J.J.) w obu państwach (…) Kisiel wezwał Aleksego, aby ten zapoczątkował nową erę jedności i solidarności (…) Byłaby to era szczęśliwa, w której braterska miłość między dwoma suwerennymi władcami wykuje wieczysty pokój między ich pań-stwami.”
Bracia Moskale woleli bardziej przyziemne tematy. Kniaź Aleksiej Trubeckoj i Grigorij Puszkin ”niewiele wykazali zainteresowania erudycją Kisiela, bardziej interesowały ich szczegóły tytulatury (używanej przez Polaków – J.J.) przy carskim imieniu oraz rewindykacje graniczne. Podnieśli na-tychmiast problem błędów w tytułach cara i zażądali kary śmierci dla tych spośród szlachty i urzędników Rzeczypospolitej, którzy tej tytulatury używali skrótowo, a więc niepoprawnie. Odrzu-cili wyjaśnienia Kisiela, że również królewska tytulatur bywała często skracana (…) Trzy sesje rokowań zbieły na niczym, dopóki Kisiel nie obiecał, iż kwestia ukarania winnych stanie na wokandzie najbliższego Sejmu”.
W ostateczności, jak wiadomo, Moskwa nigdy nie pogodziła się z utratą Czernihowszczyzny, Siewierszczyzny i Smoleńszczyzny. Odzyskała je w dwadzieścia lat później. Ale wówczas Adam Kisiel już nie żył.
#
Są w książce Sysyna pewne kwestie rozwinięte w niedostatecznym stopniu, głównie z uwagi na stosunkowo małą objętość pracy. Do takich należą problemy gospodarki Ukrainy, przedstawione w nadmiernym skrócie, w przeciwieństwie do problemów społeczno-religijnych, zaprezentowanych niezwykle dokładnie. Jest to jednak kwestia wyboru, którego autor dokonał w ten a nie inny sposób. Bardziej zagadkowe jest ogólnikowe potraktowanie udokumentowanej sprawy przejścia Kisiela w 1632 r. z obrządku unickiego z powrotem na wiarę swych przodków. Wszak ten akt konwersji przy-sporzyć miał mu w przyszłości nie tylko popularności wśród szlachty prawosławnej, ale i wrogów wśród duchowieństwa i szlachty greko-katolickiej, którzy wytykali mu, jakoby odstąpił od unii „dla wsi, którą mu nieunici puścili”. Są też dwa potknięcia w datowaniu, które musiały po prostu umknąć uwadze autora w trakcie korekty i w gruncie rzeczy nie są warte wzmianki. Ważniejsze są strony pozytywne pracy, a tych jest wiele.
Biografia polityka tak uwikłanego w konflikty polsko-ukraińsko-moskiewskie , jak również w konflikt społeczno-religijny pierwszej połowy XVII wieku, ma sens o tyle, o ile stara się odpo-wiedzieć na pewne ogólniejsze pytania. Na większość pytań dotyczących problemu kozackiego, konfliktów religijnych, mechanizmów akulturacji i asymilacji szlachty ruskiej, regionalizmu wschodnich terenów Rzeczypospolitej, Frank Sysyn udziela wyczerpujących odpowiedzi.
Lecz nad każdym historykiem, piszącym o Rzeczpospolitej owego okresu ciąży też pytanie-monstre, pytanie nieodparcie nasuwające się nam z perspektywy ponad trzystu lat, a często do końca nie formułowane, ponieważ historyk jak ognia boi się zarzutu, iż zamiast nauki uprawia mniemanologię. Pytanie to brzmi:
Czy, gdyby nie asymilacyjne zakusy stojące u podstaw Unii Brzeskiej (1596), postrzeganej przez ogromną część Rusinów, a zwłaszcza przez kozactwo, jako zamach na ich tożsamość religijno-kulturową (dziś powiedzielibyśmy – „groźbę wynarodowienia”); i gdyby Ugoda Hadziacka (1658) nie przyszła co najmniej o dwadzieścia lat za późno, suwerenność państwowa Polski mogłaby prze-trwać, a losy Europy Wschodniej potoczyłyby się inaczej?
Definitywnej odpowiedzi na tak postawione pytanie być nie może. Niemniej, wielu badaczy w przeszłości, zarówno w Polsce, jak na wschodzie i na zachodzie, stawiało hipotezy. Sysyn od hipo-tez stroni, daje jednak swą ocenę sytuacji.
Jego zdanie o Unii Brzeskiej jest zdecydowanie negatywne.
Sprawa Ugody Hadziackiej jest bardziej skomplikowana. Wielu historyków istotnie widzi Hadziacz jako spóźnioną o lat dwadzieścia szansę przekucia konfliktowego dynamizmu sytuacji na Ukrainie w szczęśliwe współżycie różnowiernych ludów w ramach Rzeczypospolitej Trzech Narodów.
Sysyn zżyma się na taką hipotezę. Twierdzi, i twierdzi przekonywająco, że do roku 1648 siła asymilacyjna polskiej kultury politycznej była tak ogromna, że nie zaistniał na Rusi partner, mogący unieść odpowiedzialność za przeprowadzenie takiego mariażu narodów. Powód tego widzi w wewnętrznej słabości wschodniochrześcijańskiej tradycji Ukrainy, która nie stała się dziedziczką wielkiej tradycji politycznej Rusi Kijowskiej oraz księstwa halicko-wołyńskiego. Panowanie Tatarów spowodowało tragiczną przerwę kulturową w dziejach tych krain. Przerwa ta, dodatkowo pogłębiona upadkiem Bizancjum, zemściła się po wiekach. W połowie XVII wieku Rusini – nie będąc w stanie oprzeć się wyższej kulturze politycznej Polaków – uciekali się do desperackich aktów obrony przed „uciskiem”, żądając równouprawnienia w ramach szlacheckiej Rzeczy-pospolitej, lecz jednocześnie nie widząc możliwości utworzenia narodu politycznego na wzór Polski lub Litwy. Odrodzenie prawosławia w pierwszej połowie owego stulecia wytworzyło fer-ment wśród szlachty ruskiej, ulegającej polskiej akulturacji, lecz oceniającej asymilację jako akt zdrady. Kolaboracja opłacała się, lecz była potępiana przez kozactwo i mieszczan, co dla polonizu-jącej się szlachty stwarzało sytuację nie do zniesienia. Natomiast po Beresteczku i Perejasławiu mowy już nawet być nie mogło o faktycznej unii narodów na wzór Unii Lubelskiej. {—-}[Ustawa z dnia 31.VII.1981, O kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt 6 (Dz. U. Nr 20, poz. 99, zm.: 1983, Dz. U.. nr 44, poz. 204)].
I wówczas zabrakło już miejsca dla Adama Kisiela.
#
A więc Kysil czy Kisiel? Kim był?
Na pewno jednym i drugim. Na pewno jednym z ostatniego już w naszych dziejach pokolenia, które o sobie jeszcze mówiło : „Gente Ruthenus, natione Polonus sum”. Był jednym z przedstawi-cieli tak licznych ruskich rodów szlacheckich, których nazwiska już od stuleci weszły w krwiobieg polskiej historii i kultury: Czartoryskich i Czetwertyńskich, Zasławskich i Sanguszków, Puzynów i Sołtanów, Tryznów, Kopciów, Kropiwnickich …
A czy był patriotą, kolaborantem, czy zdrajcą? Mój Boże! Z niszy kościoła w Nieskiniczach, w którego podziemiach cudem zachował się sarkofag z doczesnymi szczątkami Adama Hryhorowicza Swiatołdycza Kisiela, spogląda na nas twarz rozumna, o wypukłym czole, wydatnym nosie, lekko cofniętej brodzie. Czyżby człowiek słabej woli? Życiorys zdaje się temu przeczyć.
{—-}[Ustaw z dn. 31.VII.1981, O kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt 3 (Dz. U. Nr 20, poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. Nr 44, poz. 204}].
JERZY JASTRZĘBOWSKI